- Szczegóły
-
Kategoria: 22. Kolumbia
-
Odsłony: 4394
7-8 styczeń 2015 roku (882-883 dzień)
... czyli pół planu na półpustynnym półwyspie
Motocykliści, których zaczepiliśmy na granicy to Fabian i Carlos z Kolumbii. Jechali akurat na Półwysep Guajira i stwierdzili, że podjadą kawałek dalej, żeby sobie zdjęcie na granicy zrobić. Tym oto sposobem przez część drogi jechaliśmy razem, a później spotkaliśmy się już w Cabo de la Vela. Dość specyficzne to miejsce. Po kilometrach pustkowia nagle przy plaży pojawia się wioska, a tam każda chałupka wynajmuje hamaki do spania na plaży.
Jeszcze przeżywamy to co się stało rano w Wenezueli, więc dla własnego lepszego samopoczucia rozbijamy namiot na ogrodzonym podwórku. Wieczorem rozluźniamy się piwkami, a z samego rana objeżdżamy okolice.
Połączenie pustyni z morzem daje przepiękny efekt, słońce jednak grzeje tak mocno, że nie chce nam się jechać kolejnych kilkudziesięciu kilometrów do Punta Gallinas, czyli najdalej wysuniętego na północ punktu Ameryki Południowej. Poza tym potrzeba nam kilku dni w miejscu bardziej relaksacyjnym i beztroskim. Dlatego po krótkiej naradzie i wykonaniu tylko połowy planu jedziemy na trochę zieleńszą plażę.
Kilkadziesiąt kilomatrów od granicy z Wenezuelą jechaliśmy w "eskorcie" Fabiana i Carlosa. Obraz skierowanej ku nam broni mieliśmy jeszcze długo przed oczami. |
Przez ten półwysep ciągnie się jedna kilkudziesięcio kilometrowa droga. Poza tym można poszaleć oczywiście zjeżdżając w półpustynne szutry. |
Jednak i tu nie jest zbyt bezpiecznie, więc zbaczamy tylko do turystycznych punktów. |
Docieramy do Oceanu Atlantyckiego. |
Cabo de la Vela to najchętniej odwiedzana plaża na półwyspie. |
Woda jest spokojna i można relaksować się na ciągnącej się przez wiele kilometrów plaży. |
Przy zachodzie słońca, w towarzystwie kolumbijskich motocyklistów, próbujemy relaksować się przy piwku. |
Za hamak trzeba tu słono bulić. A jeszcze więcej życzą sobie za chinchorros, czyli nieco szerszą wersję. Za to rozbicie namiotu wyszło dosyć ekonomicznie. Sława trochę oszukiwała i bujała się bezpłatnie na wersji ekskluzywnej. |
Wszędzie piach i pustkowia. Z pewnością stąd w Cabo de la Vela ceny jak z kosmosu! |
Ruszamy na zwiedzanie okolicy. |
Królują tu głównie pojazdy z napędem na cztery koła. |
Okolice Cabo de la Vela. |
Latarenka morska |
Bezludna wyspa |
Wybrzeże Pilon de Azucar |
Półwysep Guajira |
Można również znaleźć mniej zatłoczone plaże. |
Plaża Pilon |
Półwysep Guajira |
Plaża Pilon |
Półwysep Guajira |
Półwysep Guajira |
Półwysep Guajira |
Połowa planu wykonana, na drugą część już nie mieliśmy ochoty i skierowaliśmy się w nieco przyjemniejsze rejony kolumbijskiego wybrzeża. |
Garść praktyczna: > rozbicie namiotu przy jednej z restauracji w Cabo de la Vela - 10000 COP; hamak 12000 COP/os.; pokój dwuosoby znaleźlismy za 175000 COP (upalna aura przygrzewa chyba za bardzo co poniektórym); > drogi słabo oznaczone, więc lepiej posługiwać się GPSem; > podobno na mniej uczęszczanych drogach zdarzają się napady; > dzieci rozciągają sznurek w poprzek drogi i próbują zatrzymać pojazdy, po czym proszą o pieniądze. |