- Szczegóły
-
Kategoria: 20. Peru
-
Odsłony: 5084
7-15 październik 2014 roku (790-798 dzień)
... czyli nie taka dżungla straszna jak ją malują
Wydawałoby się, że w dżungli to na każdym kroku czyha niebezpieczeństwo, a tu się okazuje, że kajmany nie atakują ludzi, tutejsze piranie wcale nie ogryzają ciała do kości (chociaż zapach krwi podobno może je do tego zachęcić), a tarantule co najwyżej mogą wywołać podrażnienie, gdy pogłaszcze się je po grzebiecie. W dżungli dużo bardziej niepozorne żyjątka mogą zrobić większą szkodę. Najgroźniejsze są podobno węże. Jest też gatunek cykady, od której ugryzienia można umrzeć. Wiedząc to wszystko trochę inaczej brzmią przechwałki o pływaniu w rzece z piraniami i kajmanami.
Oczywiście dżungla, którą my odwiedziliśmy to nie dziewiczy gąszcz, w którym trzeba drogę wyznaczać maczetą, ale rezerwat z wyznaczonymi ścieżkami przyrodniczymi. Jest niedosyt, bo tak trochę za spacerowo, ale za to edukacyjnie. Wychodzi na przykład na to, że żadnej kulturze nie jest obcy kult młodości. W dżungli rośnie drzewo wężowe, które zrzuca skórę (niektórzy nazywają je gringo, jako że biali nie przyzwyczajeni do mocnego słońca też zrzucają skórę). Indianie wydedukowali, że skoro drzewo tak się nieustannie odmładza to zeskrobana kora wymieszana z wodą pomoże i im zachować młodość.
Podpytaliśmy też czy nadal żyją w dżungli ludzie, którzy nigdy nie mieli styczności z cywilizacją. Jeden z przewodników opowiadał nam, że ostatni raz jego ojciec jakieś 40 lat temu widział parę z dzieckiem, ale na jego widok po prostu uciekli nie życząc sobie żadnego kontaktu. Oczywiście można wybrać się na wyprawę i przez kilka tygodni bez żadnej gwarancji (poza gwarancją znacznego odciążenia portfela) wypatrywać dzikich twarzy w zaroślach. Po co jednak zakłócać spokój tym, którzy sobie tego nie życzą? Poza tym można wybrać się do wiosek przebierańców, którzy dla turystów w przerwie miedzy meczem a serialem przebiorą się i poudają tradycyjne życie. Pewnie są też możliwości pośrednie. Wioski, gdzie nadal żyje się zgodnie z dawnymi tradycjami, ale które regularnie mają kontakty z nowoczesnym światem.
Mimo, że zawitaliśmy do dżungli dość oswojonej, największym wynagrodzeniem była wszechobecna soczysta zieleń. Po wielu tygodniach w przepięknych, ale suchych i żółto-brązowo-białych Andach to była uczta dla oczu.
Czas na wycieczkę do dżungli. A może pójdziemy za ciosem i wrócimy do Sao Paulo? |
Zanim jednak dojedziemy do dżungli trzeba, jak to zwykle w Peru przekroczyć Andy. |
A przekracza się je jak zwykle serpentynami. |
Nawet jeśli dżungla nas zawiedzie to i tak warto było przyjechać dla samej zieleni. |
Zaczęło sie ciepełko, a wraz z nim zmęczenie i przystanek na kawkę. |
Dalej w stronę dżungli! |
Dzika zwierzyna po drodze |
Puerto Maldonado i Plaza de Armas. Miasto zostało okrzyknięte miantem "Capital de la Biodiversidad del Perú". |
Mostem dalej w kierunku Brazylii, ale może innym razem. |
Średniowieczna marka farmaceutyczna |
Puerto Maldonado nocą |
Puerto Maldonado nocą |
Księżyc w pełni nad rzeką Madre de Dios |
Tu nawet cevicheria w dżunglowym klimacie |
Leche de tigre to sok, w którym marynuje się rybę. Tutaj tak nazwano sok z owocami morza - trochę dziwny wybór zwarzywszy, że od oceanu dzieli nas kilkaset kilometrów. |
Zrobiliśmy sobie wycieczkę po okolicach. Nad rzeką Tambopata. |
Wycieczka po okolicach |
Otacza nas zieleń |
Papajowy sad |
W hostelu polskie kilmaty. Na zdjęciu Jan, Tadeusz i my. Pozdrawiamy! |
Most nad rzeką Madre de Dios |
Rzeczne życie |
Wycieczki ruszają do dżungli |
Tuż przy brzegu |
Wkraczamy do dżungli |
Czyżby pracownicy rezerwatu udawali kapibary? |
Czuliśmy na sobie obcy wzrok. |
Wózki z napędem na dwie nogi |
W objęciach fikusa |
Przy wodopoju |
Tymi łódeczkami dopłyniemy do jeziora Sandoval |
Zennn |
Jezioro Sandoval było kiedyś rzeką i podobno za ponad sto lat zostnie wchłonięte przez dżunglę. |
Wysokie palmy otaczają jezioro |
Netoperki - w szeregu zbiór-ka! |
Lilie wodne |
Ważka na lotnisku |
Motyli tu pod dostatkiem. Jak zwykle próbowaliśmy "upolować" Morpho czyli wielkiego na kilkanaście centymetrów niebieskiego motyla, ale zapozował tylko ten maluch. Za to też niebieski. |
Opalające się Henryki |
Kormoran |
Zachód słońca nad Jeziorem Sandoval |
Kto się wespnie po dżunglowe owoce? |
Jezioro Sandoval |
Ptaki Śmierdziuchy, a bardziej fachowo hoacyny. Pokarm rozkłada już w wolu przez co wydziela podobno paskudny zapach. Przez ten zapach nic i nikt nie chce ich jeść. |
W dżungli oprócz dzikiej zwierzyny spotkaliśmy też Agatę i Jacka. Pozdrawiamy! |
Nadciąga noc... |
... a wraz z nią szansa na wytropienie kajmanów... |
... i pluszaczków (tarantula). |
Nocny spacer w poszukiwaniu dziwnych stworów. |
Jaszczurka |
W ramach lekcji pokazowej nasz przewodnik rzucił pajączkowi mrówkę, a ten w sekundzie owinął ją siecią. Niesamowity pokaz. |
Ten brzydal to gatunek pośredni między pająkiem a skorpionem. Podobno groźny. |
Nasze legowisko w dżungli |
Z małym obiektywem jaki mamy to sobie nie można fotograficznie poszaleć. |
Znajdź głowę i ogon kajmana |
Ups, co ja robiłem w nocy, że obudziłem sie w łódce? |
Jezioro Sandoval |
Na polowaniu |
Jezioro Sandoval |
Wielkie jeziorne nutrie. W tym jeziorze żyje czteroosobnikowa rodzinka, która jest chlubą i symbolem rezerwatu. |
Nowy kolczyk |
Mieszkaliśmy w gościnie u rodzinki w prostych chatkach. |
Kormorany - zdjęcie grupowe |
Jezioro Sandoval |
Obcinacz do paznokci |
Pirania z profilu |
Poplątane z pomieszanym |
Spacer po zaroślach |
To pewnie stąd Tolkien wziął pomysł na Enty - chodzące drzewa. To jest drzewo, które bierze sprawy w swoje ręce, a może raczej korzenie i samo szuka słońca. W tym celu wypuszcza korzeń we właściwym kierunku, a korzeń po przeciwnej stronie obumiera. Rocznie potrafi przemieścić się nawet o 40 cm. |
Tarzan |
Jane |
Wciąż czujemy na sobie czyjś wzrok. |
Pan Tik-Tak??? |
Pajączki wyszły na korze |
Nie widać mnie, nie widać |
Przygarnięci przez fikusa |
Sam jeszcze nie wiem co ze mnie wyrośnie... |
Kasztanowatopodobny |
Winogronowopodobne |
Taka ćma to rozbije każdą żarówę |
Wspinaczka mrówek |
Uwięziona palma |
Czas na obiad - z Agatą, Jackiem, Eve i Sorayą z Hiszpanii i naszym przewodnikiem. |
Niepełnosprytny motyl |
Liszkowe drzewo |
Ananas |
Próba obejrzenia meczu w sąsiednim, bardziej wypasionym lodge'u spełzła na niczym, a Polacy tymczasem wygrali mecz z Niemcami! |
Udomowiona dżungla |
Spotkaliśmy kilka gatunków małp - na huśtawce kapucynka. |
Kajman |
A to największa niespodzianka. Kicia pierwszej nocy przez niezdaszony pokój przyszła do nas na zwiady, a kolejnej powiła dwa kociaki. Jako rodzice chrzestni dostaliśmy prawo wyboru imion. Jeden nazywa się Malinowski, a drugi Lewandowski. To tak, żeby nie było problemu z zapamiętaniem. |
Ukąszenie tej gigantycznej mrówki może spowodować wielogodzinną gorączkę. |
Prosto z liściastego serca |
Pająk Chwat wszytkich brat |
Orzech brazylijski - najstarsze drzewo świata (to ma podobno ponad tysiąc lat). Tutaj całe oblepione kokonami. |
Akrobacje na łodydze |
Bez skojarzeń - to tylko kopiec pewnego gatunku cykady. Kiedy z jaja wykluje się owad kopie sobie norkę z takim właśnie kopczykiem na wierzchu. Podobno siedzi w środku jakieś 25 lat, dorasta, po czym wyfruwa i rozmnaża się przez kolejne 5 lat. A przynajmniej taką historię opowiedział nam przewodnik... |
Nowo odkryty gatunek papugi - Kuchinia Czerwononosa. |
Ten to rusza chyba na jakiś bal. |
Motyli pod dostatkiem |
Spotkaliśmy nawet motyla w dresie fosforyzującym |
Ciekawski |
Kobieta w turbanie i z kokosem |
Te motyle są najwyraźniej ponumerowane. Kiedyś w Brazylii widzieliśmy numer 88, a teraz 80. |
Mrożąca (prawie bo woda była ciepła jak zupa) krew w żyłach kapiel w jeziorze z piraniami i kajmanami. |
Na huśtawce |
Mieszkańcy dżungli |
Mieszkańcy dżungli |
Po dwóch nocach wracamy nad rzekę Madre de Dios. Wycieczka dobiega końca. |
Nad rzeką Madre de Dios. |
Nad rzeką Madre de Dios. |
Ceviche |
W hostelowym ogródku |
Panienka z okienka |
Wracamy - z poziomiu kilkuset metrów ponownie musimy wjechać w góry. |
W prawdziwe góry |
W najprawdziwsze góry |
Z upału i nizin znowu do zimna, dużej wysokości... |
...i śniegu |
Tuż za przełęczą kończymy długi motorowy dzień. |
Tutaj większość kobiet nosi talerzowate nakrycia głowy. |
W takiej beretce to i kasku nie trzeba zakładać. |
Dziwne nakrycia głowy i zupa z frytkami. Nas już nic nie dziwi. |
Sława zostaje tu na zawsze! |
Garść praktyczna: > droga z Cusco do Puerto Maldonado jest w bardzo dobrym stanie (najwyższy punkt na trasie to 4750 m n.p.m); > jeśli ktoś chce przenocować po drodze to największy wybór hoteli jest w Mizuko; > nocleg dla dwóch osób w pokoju bez łazienki w Hostelu Tambopata w Puerto Maldonado - 60 PEN; > wycieczka do dżungli - jezioro Sandoval - 3 dni/2 noce z posiłkami - 440 PEN/os.; > wstęp do rezerwatu - 65 PEN. |