czol1050c

27-29 grudzień 2012 roku (141-143 dzień)

 

    To, że w końcu odebraliśmy motory nie oznacza jeszcze, że skończyły się nasze z nimi przygody. Podróż do Goa podzieliliśmy sobie na trzy dni, tak żeby jakoś specjalnie się nie męczyć i powoli przyzwyczaić się do jazdy. Na pierwszy nocleg dotarliśmy do Pune. Wstaliśmy z samego rana, żeby zrobić sporo kilometrów i nie jechać po ciemku, a tu niespodzianka. Enfield nie chce odpalić. Jeden kop, drugi, dwudziesty i nic. W końcu znaleźli się pomagierzy. Udało się, ale za chwilę znowu gaśnie i kolejny pomagier próbuje swoich sił. W końcu sukces i jedziemy. Czujemy wiatr we włosach i muchy w zębach – to jest to o co nam chodziło. Na wieczór docieramy do Belgaum. Rano sytuacja się powtarza. Tym razem Krzysiek nawet nie zdążył się zmęczyć kopaniem, gdy zebrał się całkiem pokaźny tłumek. Kopie właściciel hotelu i pan z kiosku. Kopie nawet komendant Policji. Tłum coraz większy, a tu dalej nic. W końcu dzwonią po mechanika, a Enfield jakby zawstydzony swoim maruderstwem odpala. Mechanik zdążył jednak przyjechać i twierdzi, że jest problem ze sprzęgłem. Nie wierzymy bo przecież motor jest po generalnym remoncie. Nigdy jednak nie zapytaliśmy co generalny remont oznacza w słowniku hinduskiego mechanika. Sprzęgło jak widać nie wchodzi w zakres i po dojeździe do Goa nie ominęła nas wizyta u kolejnego speca. Poza tym maszyny chodzą jak złoto i naprawdę mamy nadzieję, że ta pechowa seria już się skończy. Jak nie to utopimy drani w morzu i dalej pójdziemy na piechotę.

    W wielu indyjskich hotelach jest taki zwyczaj, a właściwie nie ma zwyczaju zmieniania pościeli. Wynajmujesz pokój i masz okazję pospać sobie w łóżku, w którym spało wcześniej dziesięciu spoconych i niedomytych facetów. To oczywiście już moja wyobraźnia, ale po kolejnej takiej sytuacji Krzysiek wskazał na brudne prześcieradła i bardziej stwierdził niż zapytał, że to oczywiście zmienią na czyste. Na tak głupie oczekiwanie Hindus pomachał po hindusku głową na boki i po prostu na nowo ułożył brudne ściery. Czysta pościel i tak by nam chyba nie pomogła, bo w materacach zagnieździły się dzikie lokatorki. Rano nie pozostało nam nic innego jak tylko liczyć ślady po pluskwich ugryzieniach i wybierać z moskitiery niedobitki, które nie zdołały się ukryć po nocnym szaleństwie.

    W końcu docieramy do Goa, chociaż odcinek przewidziany na ten dzień to koszmar. Polskie drogi po zimie to pikuś w porównaniu z kraterami, które przyszło nam omijać. A w Goa po samotnych Świętach w końcu będziemy mieli fajne towarzystwo, ale o tym w następnym odcinku.

wroc1 wzor dalej1

 

 

Pierwszy nocleg na naszej trasie wypadł w Pune.

Widok z apartamentu w Belgaum.

Policja nie ma szans przy naszych maszynach.

Kolacja w Belgaum.

Jadźwing czeka na żarełko!

Zestaw obiadowy veg.

W drodze nad morze. Już niedaleko, przez góry i lasy...

...przez rzeczkę...

Jeden z ostatnich postojów.

Goa po raz drugi!

Jakoś tak dziwnie się na nas patrzyły te stwory.

Domek na plaży.

Ulubiony kurczak tandoori.

 

wroc1 wzor dalej1

 



Showcases

Background Image

Header Color

:

Content Color

:

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd