- Szczegóły
-
Kategoria: 4. Chiny
-
Odsłony: 5704
21-24 listopad 2012 roku (105-108 dzień)
|
Państwo mają relaks (tak jakbyśmy ostatnimi czasy ciężko pracowali). Żegnamy Chiny w tempie spacerowym. Ostatnie kilka dni zostajemy w Lijiang, miasteczku w Yunnanie, znanym z małych, uroczych, uliczek, kanałów i mostków. Do kompletu dochodzą jeszcze dość liczne tłumy zwiedzaczy, ale za to nasz hostel ma wewnętrzny ogród, w którym można się zaszyć z książką czy komputerem. Próbujemy najeść się na zapas i akurat tu jest ku temu wiele możliwości. Turystyczny targ z przekąskami, zupami i wszelaką smażeniną, zwykły targ z zupami za 3,5 złotego i znalezionymi niestety w dniu wyjazdu bułeczkami z sezamem (2,5 złotego za całą torbę).
Generalnie przejawiamy małą aktywność. Trochę jak pandy – śpimy i przeżuwamy. Dla przyzwoitości jednego dnia wypożyczamy rowery i ruszamy do Shuhe – starego miasta kilka kilometrów od Lijiang. Architektonicznie podobne, ale mniejsze i chyba dzięki temu mniej tłoczne. Na drodze mamy jeszcze Baisha, a tam przyjmuje słynny Doktor Ho. Staruszek po dziewięćdziesiątce, ale ciągle rześki. Przybyłym w celach innych niż lecznicze pokazuje listy i artykuły z gazet na swój temat w co najmniej kilkunastu językach świata, w tym po polsku. Przypadłości wieku nie ominęły jednak i słynnego znachora. Kiedy przyjmował pacjentkę poczekaliśmy chwilę na dworze. Wtedy nas dojrzał i ponownie przywitał, tak jakby nie rozmawiał z nami kilka minut wcześniej. Zdarza się najlepszym.
Dzień rowerowy i wieczór spędzamy z Flo z Niemiec. Naczytaliśmy się o lokalnej specjalnością jaką jest wino z owoców liczi i wszczęliśmy poszukiwania. Z pomocą dziewczyn z hostelu udało nam się namierzyć trunek. Sprzedawana w małych słoiczkach, 22% ciecz umiliła nam wieczór i rozgrzała przed pójściem spać.
Pora naprawdę pożegnać się z Chinami. Jeszcze tylko nocny pociąg do Kunming, a stamtąd prosto na lotnisko. No może nie tak prosto, jeszcze jakiś pożegnalny obiad pewnie uda nam się wciągnąć.
|
Lijiang |
|
Lijiang |
|
Lijiang |
|
Lijiang |
|
Tejemnicza wagina w centrum starego miasta Lijiang - nikt nie potrafił nam wyjaśnić tej zagadki. |
|
Lijiang |
|
Na targu żywności. |
|
Lijiang |
|
Lijiang to oprócz sklepików także niezła imprezownia. Cała uliczka, knajpa przy knajpie, huk, rwetes, rumor. |
|
Lijiang o poranku. |
|
Lijiang |
|
Lijiang |
|
Czas rozruszać kości. Autostradą do Shuhe. |
|
Nasze bicykle w Shuhe. |
|
"O nie! Kolejni biali turyści." |
|
Ciut, ciut. Czyli chińskie frytki na ostro! |
|
Shuhe z widokiem na górę Jade Snow. |
|
Uliczki starego miasta Shuhe. |
|
Shuhe |
|
Shuhe |
|
Shuhe |
|
W drodze do Baisha. |
|
Baisha |
|
Widok z lokalnej knajpy w Baisha. |
|
Słynny Dr Ho z Baisha. |
|
Doktora opisywały gazety z niemal całego Świata. |
|
Pracy na budowach tu mnóstwo, więc z łatwością można trochę dorobić. |
|
W drodze powrotnej do Lijiang. |
|
Występy artystyczne w Shuhe. |
|
Pyszności z targu w Lijiang. |
|
Nalot na sklep. |
|
Nasz hostelowy ogródek w Garden Inn (Lijiang). |
|
Stare Miasto Lijiang nocą. |
|
Stare Miasto Lijiang nocą. |
|
Stare Miasto Lijiang nocą. |
|
Lijiang |
|
Główny rynek Lijiang. |
|
Lijiang |
|
Lijiang |
|
Gimnastyka motywacyjna jakich w Chinach wiele. |
|
Czyżby zaczął się już sezon na truskawki?! |
|
Na targu warzywnym w Lijiang. |
|
Na targu warzywnym w Lijiang. |
|
Tradycja i nowoczesność. |
|
Nawet takie frykasy można dostać na targu w Lijiang. |
|
Gdzieś tu kryje się szyneczka... Czuję to! |
|
Targ w Lijiang. |
|
I znowu Krzysztof był kuszony, żeby zmienić swój image. |
|
Wolę pracować na drugą zmianę. Będę 17 minut wcześniej w domu. |
|
Lijiang przy dworcu kolejowym. |
|
No i gdzie te tarasy ryżowe? |
|
Ulubiony napój (milk tea) oraz rusztowe frykasy. |
|
Lijiang nocą. |
|
Lijiang |
|
Lijiang |
|
Tofu i strefa żywienia w Lijiang |
|
Deser i drugie danie w jednym. |
|
Pyszne nóżki (być może). |
|
Niestety można spotkać uwięzione ptaki będące atrakcją turystyczną. Tu zwierzak czeka na swojego "pana", który akurat robił zakupy. |