- Szczegóły
-
Kategoria: 14. Argentyna
-
Odsłony: 4896
29 marzec - 10 kwiecień 2014 roku (598-610 dzień)
Patagonia cz.II ... czyli mañana wśród dzikich zwierząt
Ta część Patagonii nie jest już taka piękna jak południe Chile i Argentyny. Tutaj za to można pooglądać zwierzaki, poczynając od wędrujących po jezdni pancerników kończąc na gigantycznych słoniach morskich. Gdzieś po środku mieszczą się kolonie pingwinów. Przy okazji podglądania argentyńskiej fauny, dziwujemy się nad logiką Argentyńczyków. I tak na przykład w hotelu „A” pytamy o cenę. Za drogo więc dopytujemy o coś tańszego. Okazują się dość pomocni i kierują nas do Hotelu „B”. Hotel „B” zamknięty, a na drzwiach wisi kartka „Informacji udziela hotel A”. No to udzielili. Taki proceder zdarzył nam się nie raz, a zważywszy, że dość rzadko korzystamy z hoteli, można przypuszczać, że jest regułą. Dziwnie pokrętna logika rządzi również w sektorze obuwniczym. Szewc nr 1 przenosi właśnie lokal więc ma dwutygodniową przerwę. Wysyła nas do szewca nr 2, po czym, gdy po dwudziestominutowym spacerze prawie docieramy na miejsce podjeżdża do nas samochodem i wyjaśnia, że rzekomy szewc nr 2 to właśnie jego nowy lokal, a butów nie może zreperować, bo nie ma stosownych materiałów. Dziwny jest ten świat.
A poza tym nuda. Długa i monotonna jazda po płaskim. Na szczęście z każdym kilometrem robi się coraz cieplej, a wiatr nie zsadza nas już z motorów. Aura postanowiła nas jednak jeszcze zaskoczyć. Dwa dni ulewy i zerwało most na rzece. Za to znowu objawia się specyficzny sposób udzielania informacji. W zależności od źródła droga ma być otwarta za dwa dni lub dwa tygodnie. Poziom wody podobno nadal jest zbyt wysoki, żeby przekroczyć ją bez mostu. Objazd jest – można zrobić kółko przez pół kraju i nadłożyć jakieś dwa tysiące kilometrów, ale podobno w połowie „objazdu” też są nieprzejezdne miejsca. Teoretycznie można też pojechać trzysta kilometrów szutrem, ale policjanci twierdzą, że nawet jeśli deszcze całkowicie nie rozmyły drogi to biegnie ona przez prywatne pola i jest pozagradzana zamkniętymi na kłódkę bramami. Jednym słowem utknęliśmy. Jutro może jednak ruszymy, żeby na własne oczy przekonać się czy faktycznie nie da się tej rzeki sforsować. Jeśli się nie da założymy obóz przy zarwanym moście i będziemy wywierać presję na naprawiaczy, o ile w ogóle tam są, bo co do tego też mamy spore wątpliwości. Przy okazji tylko dodam, że most nie zarwał się na jakiejś podrzędnej wiejskiej drodze, a na jednej z dwóch dróg krajowych łączących północ z południem. Pomimo jednak odcięcia połowy kraju od dostaw paliwa i jedzenia priorytet ma zasada „mañana por la mañana”.
Rozpoczynamy podróż na północ. Przed nami tysiące (dwa) kilometrów Patagonii. Start: Rio Turbio. |
W Rio Gallegos było arcyciekawie. Aż tak nam się podobało, że spędziliśmy ten czas w hostelu. |
Komu w drogę temu... nuda. |
Od czasu do czasu natykaliśmy się na zwierzaki. |
Płochliwe te flamingi |
Przed nami pierwsza kraina pingwinów. Drogowskaz z Parku Narodowym Monte León. |
Osiwiałe trawy |
Mieszkańcy Parku Narodowego Monte León - Pingüinos magallánicos. |
Nowe nadzienie dla poduszek |
Park Narodowy Monte León |
Prezes |
Czekają tylko aż im się nowe pióra pokażą i uciekają na północ. |
Park Narodowy Monte León |
Cabeza de León, czyli gdzie znaleźć tę "głowę lwa"? |
Norki mieszkańców |
Ocean Atlantycki |
Schronienie pod pomostem |
Jak pingwin zaczyna kręcić głową to znaczy, że trochę za blisko się do niego zbliżyliśmy. |
Zdjęcie z Panem Prezesem |
Buzi buzi |
A te trochę mniej przyzwoite |
Z pumą "you never walk alone" |
Estancia León |
Trzymamy się zawsze blisko promocji, czyli gazeting w praktyce. |
Po każdym deszczyku istnieje ryzyko powodzi - w Piedra Buena nad rzeką Santa Cruz. |
Najniższy punkt na kontynencie - Laguna del Carbón (−105 m). |
Las Malvinas son Argentinas - dotarliśmy do San Julián |
Bailamos |
Spacer nad wybrzeżem w Puerto San Julián |
Fernando de Magallanes rządzi |
"O właśnie w tym miejscu mnie swędziało!" |
Gra w statki część II (pierwsza była w Helsinkach) |
Czuć było okowitę od tego jegomościa. Czy nie przypomina wam Lenina? |
Dostała po paluszkach |
Z wizytą u kapitana |
Pojedyncze te koje na łajbie |
Marzenia się spełniają - skrzynia pełna skarbów! |
Na statku Nao Victoria |
Nad oceanem |
Nao Victoria |
Nao Victoria |
Były płacz i zawodzenie ale i tak karuzeli nie otworzyli. |
Chcecie to macie (poziom średni): zagadka z cyklu "gdzie jest Sława?". Tym razem wersja rozbudowana - podaj kolor kolczyków. |
31 marca 1520 roku dotarła tu ekspedycja Magellana, a następnego dnia odprawiono pierwszą mszę. Pierwszego kwietnia trafiliśmy więc na lokalne święto. |
Zaszyliśmy się (zakryliśmy) w luksusowych okolicznościach. |
Mały motorowy jubileusz |
Czas na wizytę paleontologiczną |
Jedziemy do skamieniałych drzew w Parku Narodowym Bosques Petrificados |
Park Narodowy Bosques Petrificados |
Znajdują się tu skamieniałe gigantyczne drzewa |
Drzewa miały nawet 35 metrów długości a pień 3 metry średnicy. |
Zdjęcie Sławy przy kamieniu |
W tle wulkan Madre e Hija |
Kto by pomyślał, że to było drzewo?! |
Wiadomość dla B&A&A: prosimy o takie płytki w naszej łazience! Chyba przewidujecie dla nas łazienkę? |
Zdjęcie kamienia przy Sławie |
Park Narodowy Bosques Petrificados |
Materiał na kamienno-drewniany stolik |
Park Narodowy Bosques Petrificados |
Park Narodowy Bosques Petrificados |
Las na wzgórzu |
Mieszkańcy kempingu w Estancia Paloma |
Estancia Paloma na odludziu |
A kto to? |
Natknęliśmy się na kilka pancerników |
Były też pokraczne jaszczurki |
Kolejne kilometry Ruta 3 |
Śniadanie w wyjątkowych okolicznościach - Caleta Olivia |
Patagonia to królestwo naftowe Argentyny |
Nad Oceanem Atlantyckim w Rada Tilly |
Druciany podarek od wędrownego brazylijskiego wyrabiacza biżuterii |
Sztuka oceaniczna |
Dowiedzieliśmy się z FB, że ten styl zdjęć zwie się "samojebką". Co za wulgaryzmy w tej nowomowie... |
Ten dom nad oceanem przypomniał bardziej meczet |
A gdy zrobi się ciemno trzeba rozbić się w krzakach. |
W pingwiniej twierdzy w Punta Tombo |
Punta Tombo |
Luneta na nic się nie przydała, więc ruszyliśmy na penetrację okolicy. |
Obraliśmy odpowiedni kierunek... |
...i zahaczyliśmy jeszcze tylko o sale pokazową. |
Punta Tombo |
Krzysiek i jego jaja |
W Patagonii aż roi się od gunacos. |
Ale przecież była mowa o pingwinach. |
Szacuje się, że w Punta Tombo przebywa nawet pół miliona pingwinów. |
Były tańce... |
...zabawa w chowanego.... |
...miłosne schadzki... |
...bal przebierańców... |
Ogólnie szalenie nam się podobało. |
Tym bardziej, że podczas dwugodzinnego spaceru byliśmy tylko my i pingiwny. |
A zwierzaki były tak uprzejme, że spytane o drogę z chęcią ją nam wskazywały. |
Były też inne stworzenia ale w zdecydowanej mniejszości. |
System grzewczy |
Punta Tombo |
Jeden nas trochę przegonił |
Czas na kąpiel |
Punta Tombo |
Jedna z dwóch plaż dla naturystów udostępniona zwiedzającym |
Harce w oceanie |
"Ścigamy sie do końca kładki!" |
Gdy nie ma dzieci w domu... Młodzież popłynęła już w lutym na północ, więc dorosłe osobniki miały trochę czasu dla siebie. |
Złapany na gorącym uczynku |
Gość przy posiłku |
W poszukiwaniu słoni morskich wybraliśmy się na Isla Escondida |
Nowe papucie |
Isla Escondida |
Isla Escondida |
Słonice są najpiękniejsze |
Szef stada trochę na nas nawrzeszczał |
Ciekawostka: słonie morskie spędzają 80% czasu w wodzie, potrafią wytrzymać bez pobierania powietrza ponad 80 minut i nurkują do głębokości 1500 m. |
O mały włos a wpadlibyśmy w pajęczynę |
To największe ssaki drapieżne z rodziny fokowatych - odbyła się nawet walka na gołe klaty. |
Leniwe stadko |
Królowa plaży |
Samce osiągają nawet długość 6 m przy masie blisko 4 ton. |
Największy słoń jakiego widzieliśmy. Na szczęście ssaki te nie żywią się ludźmi :) |
Teraz Pan ma relaks! |
Namiot jest nagi - na kempingu w Playa Union |
Monumento al Indio Tehuelche w Puerto Madryn. |
Na pomoście w Puerto Madryn |
Puerto Madryn |
Umilamy sobie czas czekając na otwarcie drogi na północ. |
Sztuka uliczna w Puerto Madryn |
Argentyńska mañana, czyli bla bla bla. |