- Szczegóły
-
Kategoria: 19. Boliwia
-
Odsłony: 4246
31 sierpień – 5 wrzesień 2014 roku (753-758 dzień)
... czyli drogą śmierci na wakacje
Nareszcie ciepło. Wystarczyło odjechać kilkadziesiąt kilometrów od La Paz, zjechać prawie dwa kilometry w dół, przejechać przez zimną i ośnieżoną przełęcz i zaliczyć drogę śmierci, żeby w końcu znowu spać bez skarpetek. Droga śmierci obecnie jest już turystyczną atrakcją. Miejscami jest jednak bardzo wąska i położona nad przepaścią, więc jak spotkali się na niej boliwijscy kierowcy, którzy zamiast myśleć mrugają światłami to i przyczynek do nazwy się znalazł.
Zatrzymaliśmy się w bardzo popularnym w Coroico pensjonacie Sol y Luna. Wcale nas nie dziwi, że miejsce cieszy się takim zainteresowaniem bo i tarasik jest i hamaczki i zielono wokół. Nad ranem budziły nas ptaki, których słodki trel około ósmej zamieniał się w straszliwe krakanie. Jednym słowem Państwo mieli relaks.
Wracając z jednej wycieczek po okolicy odkryliśmy miejsce ze świeżymi wypiekami. Do relaksu dodaliśmy więc cowieczorny rytuał wstępowania na ciasto pod miejscową podstawówką
Wydostanie się z La Paz w kierunku "wakacji" łączyło się z przekroczeniem wysokogórskiej przełęczy (4800 m n.p.m.) |
Blisko śniegu |
Zrobiło się trochę zimno |
Jednak po kilkudziesięciu kiometrach zaczęły nam towarzyszyć ciepłe podmuchy powietrza. |
Początek drogi śmierci - strach się bać! |
Trasa wyglądała całkiem przyjemnie |
A co najważniejsze nikt nas z na przeciwka nie niepokoił. |
Wodospad |
Tu, nad drogową rzeczką, dochodziło chyba najczęściej do wypadków. |
Był nawet czas na pamiątkowe zdjęcie na drodze śmierci. |
Widoki z drogi śmierci |
W oddali Coroico |
Wciąż daleko do wakacji |
To nie jest nasz hotel ale codziennie przechodziliśmy obok cmentarza w Coroico (co prawda niektóre hostele oferują kapsuły do spania). |
Coroico położone jest na wysokości 1525 m n.p.m. Czyli witamy w tropikach! |
Widok na dolinę |
W naszym apartamencie - jeden z wakacyjnych przebojów: kanapki z awokado i rzodkiewką. |
W zaroślach hotelu Sol y Luna |
Babciu, czy to bajeczka o pszczelarzu ... czy o strzelaniu?! |
W ogrodzie Sol y Luna |
W ogrodzie Sol y Luna |
W ogrodzie Sol y Luna |
Z cyklu stadiony świata: Coroico |
Pole koki |
I znowu polowanie na motyle nie uwieńczone rozkładówką. Uwierzyć trza na słowo, że okaz był ogromny i miał niebieskie skrzydła. |
Spacery po okolicach to przygoda pełna niepodzianek. |
Koń na ścieżce |
Ten już się trochę dał obfotografować. |
Są i awokado. Niestety ciut za twarde. |
Banany też niedojrzałe i mandarynki kwaśne. Kiepsko trafiliśmy! |
Na spacerze |
Bananowo |
Okoliczna wioska |
Zdobylismy też lokalny szczyt - Uchumachi (2480 m n.p.m.) |
Milusiński pluszak kąpal się z nami każdego dnia (wielkość: pół dłoni) |
Charakterystyczne gniazda Psarocoliusów, czyli ptaków z rodziny kacyków. Pięknie nurkowały do swoich chat. |
Tym razem wybraliśmy się na spacer do... |
... wodospadów. Drugie śniadanie w wyjątkowych okolicznościach. |
Na głównym placu w Coroico |
Po wysokogórskich miesiącach miejsce to było dla nas jak raj. |
Relaks na tarasie |
Waletował w naszym pokoju. |
A w oddali zimno! |
Czas wracać. Ta sama droga, ten sam mróz. |
I znowu na wysokości 4800 m n.p.m. Tym razem śmigniemy przez La Paz i ruszamy nad jeziorko... |