- Szczegóły
-
Kategoria: 15. Chile
-
Odsłony: 4780
18-26 luty 2014 roku (559-567 dzień)
Chiloe ... czyli uwięzieni w polskiej wiosce
Utknęliśmy na wyspie. W naszej beztrosce za późno zabraliśmy się za organizowanie promu, a że odpływa tylko dwa razy w tygodniu, na Chiloe spędziliśmy kilka dodatkowych dni. Nie ucieszyła nas z początku ta perspektywa, gdyż wyspa przypomina polską wioskę i choć jest urocza nie ma tu zbyt wiele do oglądania.
Jak to jednak zwykle bywa dodatkowy czas minął szybciutko i wcale nie okazało się go za dużo. No właśnie, bo choć może brzmi to nieprawdopodobnie, ale też czasem potrzebujemy wolnego od wolnego. I choć nicnierobienie inaczej smakuje, gdy nie czeka perspektywa powrotu do pracy, to raz na jakiś czas dobrze nam robi.
Jedną z tutejszych atrakcji jest osobliwa potrawa curanto. Takiego miksu mięsiwa nie powstydziłby się żaden szanujący się mięsożerca. A więc, na rozgrzane w ognisku kamienie idą najpierw owoce morza. Na to podwędzona wieprzowinka, ziemniaczki, kurczaczek i kiełbaska. Wierzch zdobią troszkę kluchowate placki ziemniaczane.
Tym co jednak przede wszystkim przyciąga do Chiloe są drewniane jezuickie kościoły. Nie wiem czy to ich czar, ilość czy też urok chilijskiego wina sprawiły, że zapadłam na chwilową amnezję. Weszliśmy rano do kościoła w miejscowości Castro. Kościół bardzo niepozorny bo wymalowany na jaskrawożółty kolor i upstrzony fioletowym dachem. Zrobiliśmy rundkę po mieście i znowu zatrzymaliśmy się na kościelnym placu. Zdziwiona, że zawsze przeganiający mnie po atrakcjach kochany małżonek nawet nie chce zajrzeć, ruszyłam ku świątyni. Hmm, już tu byłam… Potwierdził to czekający za rogiem i tarzający się ze śmiechu Krzysiek.
Rozpadało się okrutnie, więc skryliśmy siebie i nasze maszynki pod daszek przystanku autobusowego. |
Dotarliśmy do krańca lądu. Czekamy na prom, który zabierze nas na wyspę Chiloe. |
Trochę tu oryginalnych roślin |
Widok na ocean z naszego kempingu w Ancud |
Zachodnie wybrzeże Chiloe |
Widok na Ancud. Wyspa Chiloe ma długość 180 km i szerokość około 50 km. |
Rybackie zasieki |
Udało nam się trafić na moment przyrządzania wyjątkowej potrawy. Pomagamy z dowozem małż. |
Curanto gotowe do duszenia. |
A w tym czasie skoczyliśmy sobie na plażę Guabun. |
Nad oceanem |
Plaża w Guabun |
Oceaniczne kable, czyli Durvillaea Antarctica |
Plaża w Guabun |
Jaskinia na plaży w Guabun |
Estrella del Mar |
Dorabiamy na plażowej taksówce... |
... bo krówki miały akurat wolne. |
A co to? |
Niezła porcja |
Curanto, gotowe po półtorej godzinie, czekało na nas na stole. |
Playa Brava |
Szaleństwa na plaży w Pumillahaue |
Inni jak widać też dorabiają. |
Pumillahue |
Suszenie wodorostów na plaży |
Kulturalnie na koncercie w Ancud |
Kościół w Quemchi |
Quemchi |
Na wyspę Aucar prowadzi 500 metrowy most |
Wyspa Aucar |
Wyspa Aucar |
Jeden z kościołów jezuickich na wyspie, wpisany na listę światego dziedzictwa UNESCO - w miejscowości Colo |
Szczęśliwi Indianie i najeźdźcy w ramionach Jezusa. |
W kościele San Antonio de Colo straszy! |
Tęczowo w Dalcahue |
Na targu w Dalcahue |
Domy na palach (palafitos), czyli znak rozpoznawczy największego miasta na wyspie - Castro. |
Kościół San Francisco w Castro - taki zwykły, podobny do innych... ;) |
Kościół San Francisco w Castro |
Kościół San Francisco w Castro |
Kościół San Francisco w Castro |
Zapraszam na ciasteczka |
Castro |
Castro |
Palafitos w Castro |
Uwaga ścieki |
Castro |
Palafitos w Castro |
Dostawa wodorostów |
Palafitos w Castro |
Baj baj loczki |
Oprawca, ofiara i fotoreporter |
Kościół San Francisco w Castro |
Z taką fryzurą to nawet do restauracji nas wspuścili |
Kawiarenka w jednym z palafitos w Castro |
Palafitos w Castro |
Koszenie trawy na kempingu |
Przyłapana na romansowaniu z Adrienem Brody |
"Tortizita" - takie nawoływanie miejscowej babuszki słyszeliśmy co wieczór, aż się skusiliśmy. |
Nercon i kościół Nuestra Senora de Gracia |
W Nercon |
Nuestra Senora de Gracia w Nercon |
Akurat trafiliśmy na chrzciny |
Wycieczka na wyspę Quinchao |
Lekcja kastylijskiego nr 2: panol - magazyn, bano - łazienka, bajada - zejście. |
Curaco de Velez |
Curaco de Velez |
Kuter trochę chyba sobie poczeka |
Ścieki wylejmy gdzieś dalej |
Rozmowy kontrolowane |
Afrodyzjak |
Ostryga po raz pierwszy |
Archipelag Chiloe |
Widok na miasteczka Achao |
Achao i kościół Santa Maria de Loreto |
Były chrzciny, więc czas na ślub, a może to odwrotnie miało być? |
Pomysłowość nie zna granic |
W kościele Santa Maria de Loreto w Achao |
Plaża w Achao |
Sport narodowy Chilijczyków |
Achao |
Tato! Tato! |
Park Narodowy Chiloe nad Oceanem Spokojnym. |
Park Narodowy Chiloe |
W parku można spotkać wiecznie zielone bukany. Żyje tu też podobno prawie sto gatunków ptaków. |
Na wybrzeżach Oceanu Spokojnego ciągną się piaszczyste wydmy, które oddziela od czasu do czasu rzeczka. |
Park Narodowy Chiloe |
Park Narodowy Chiloe |
Park Narodowy Chiloe |
Park Narodowy Chiloe i spacer ścieżką El Tepual |
Nad jeziorem Cucao |
Muzeum w Parku Narodowym Chiloe |
Wystawa w Parku Narodowym Chiloe |
Park Narodowy Chiloe |
Cucao |
Jezioro Huillinco |
Jezioro Huillinco |
Kolejny kościół z "listy", czyli witamy w Chonchi. |
Sklepienie w kościele Nuestra Senora del Rosario |
Zamawiał pan taksóweczkę? |
W Chonchi z bohaterem |
Rura w Chonchi |
Małże przypłynęły do portu |
Chonchi |
A ja to co, chory jestem? Gdzie mój kubełek? |
Kościół w Chonchi |
Lorenzo - nasz kumplem z kempingu |
Ostatni przystanek na Chiloe - port w Quellon |
Nowe "realiti szoł" pt. "Sława pichci" |