5-13 listopad 2013 roku (454-462 dzień)
Zwiedzamy i zwiedzamy, a tu przecież niektórzy na urlop i wypoczynek przyjechali. Czas poplażować. Z Malezji przedostajemy się do Hat Yai w Tajlandii, a stamtąd chcemy pojechać do Krabi. Pani w pekaesie bardzo zaangażowała się w przetransportowanie nas w ekspresowym tempie i nie czekając na potwierdzenie zaczęła wypisywać bilety. My jednak bez śniadania i niewysikani, więc nie uśmiecha nam się od razu wskakiwać do autobusu. Pani zdaje się jednak nie zważać na takie błahostki, wciska nam bilety i krzyczy: bus now, now, now, now! O cokolwiek nie zapytamy ma jedną odpowiedź - teraz, teraz, teraz!
Zestresowała nas, więc zrezygnowaliśmy z biletów i pytamy o następny autobus. A tu cisza. Foch. Nawet nie spojrzy tak pięknie ignoruje. Nie pomaga przymilanie się i przeprosiny. Już mamy lecieć po kwiatki, ale na szczęście profesjonalizm zwyciężył i foch ustąpił.
Po tej nierównej walce nie pozostało nam nic innego jak wsiąść do autobusu, potem do łódki i wysiąść na plaży. To jednak nie koniec zmagań na ten dzień. Plaże są trzy, a my wysiedliśmy na środkowej, gdzie okazało się, że panuje drożyzna i wypasione hotele. Zostawiamy Adriana z plecakami i korzystając z odpływu szukamy noclegu na sąsiedniej plaży Ton Sai. W międzyczasie jednak ściemniło się i zaczął się przypływ. Z bagażami wracaliśmy już przez wodę do pasa. Tym oto sposobem każde z nas odniosło jakieś obrażenia. Najbardziej ucierpiały jednak klapki i chociaż są z nami od początku wyjazdu przeprawa przez morze z kamienistym dnem okazała się początkiem ich rozkładu. O ich stanie będziemy informować na bieżąco w kolejnych wpisach.
Ten jakże piękny dzień zakończyliśmy obżarstwem i opilstwem. Były również tańce. Na drugi dzień okazało się, że między plażami można przejść suchą nogą przez skałki, a pod koniec Bogusia z Adrianem odkryli, że wszystkie plaże połączone są ścieżką przez dżunglę.
Długo nie poleniuchowaliśmy bo odezwał się w nas duch harcerski i wszystkim zachciało się zdobyć nowe sprawności. Bogusia z Adrianem zapisali się na kurs nurkowy Open Water, a my na kurs dla zaawansowanych. I tak zamiast kontynuować spożywanie darów z Polski i odbudowywanie izolacji na zimę trzeba się było trochę pouczyć. Może to i dobrze bo nasza sąsiadka, nie będziemy wymieniać nazwiska, przy odwiedzinach zrobiła nam dziurę w podłodze.
Za szybko minął nam wspólny czas. Jakoś tak nie zdążyliśmy się nagadać i nacieszyć sobą, a tu już trzeba się rozstać. W związku z powyższym uprasza się rodzinę, żeby jednak częściej wysyłała delegację, bo będziemy musieli wrócić wcześniej do domu!
Podczas, gdy Bogusia z Adrianem przez ostatnie dni urlopu szaleli w Bangkoku i okolicach, my wstąpiliśmy na chwilę do Sydney, do naszej polskiej rodzinki. Znowu było jak w domu za co Beacie, Michałowi i dzieciakom bardzo, bardzo dziękujemy.
Artykuły pierwszej potrzeby zakupione. |
Jeździmy po mieście oczywiście w innym kierunku niż prosiliśmy tuktukarza. Taki urok azjatyckiej uczynności. Po rundzie do biura podróży kierowca ruszył jednak w stronę dworca. |
Autobusowa toaleta w Hat Yai |
Dotarliśmy do wybrzeża |
Powitalne drinki |
Krabi |
Przeprawa na plaże Railay |
Krabi |
Krabi |
Czas na polską kolację |
Ta dam - przed Państwem kiełbasa ze Sterdyni! Lepszej nie znajdziecie! |
Rozgościliśmy się już trochę |
Rybka lubi pływać... |
... chociaż jest nieżywa. Poza tym warto wspomnieć, że śledzik ten w swym krótkim żywocie więcej przeleciał niż przepłynął. |
Zlot Czarujących Dziewczyn uznajemy za rozpoczęty! |
Cały parkiet nasz! |
Było też mrożące krew w żyłach wymachiwanie świecącymi kijkami. |
Ton Sai |
Szaleństwo na plaży Ton Sai |
Te dziewczyny jakieś takieś niewyraźne. |
Ton Sai |
Pobudka! |
Nasze chatki. Po wizycie sąsiadów dorobiliśmy się nawet dziury w podłodze - odwiedziny z przytupem! |
Ton Sai |
"Niedzielna kosowska jajeczniczka" |
Po szalonym wieczorze rozochoceni animatorzy życzyliby sobie z pewnością powtórki wybryków turystek z Bolandy. |
Ton Sai |
Okoliczne klify to raj dla kochających wspinaczkę. |
Krabi |
Plaża Railay |
Plaża Railay |
Krabi |
Papaja |
Plaża Railay |
Dziewczyny na traktory! |
Wschodnia część Railay |
Przy odpływie można sobie trochę poszaleć. |
Wschodnie Railay |
Koraliki rosną na drzewach |
Skalny wybryk natury |
Krabi |
Plaża Phranang |
Pilnuje wora |
Takie popisy a Sława patrzy zupełnie w innym kierunku. |
Uwaga latający wspinacz |
Ołówki to czy kredki? |
Na plaży Phranang |
W stronę jaskini Phranang |
No przecież masz słomkę! |
A co to? |
Czas się trochę pokąpać. |
Dacie nura? |
Krabi |
Wszyscy gotowi, można zaczynać? |
Pierwsze szlify |
Okolice wyspy Phi Phi |
Okolice wyspy Phi Phi |
Okolice wyspy Phi Phi |
Ton Sai o poranku |
Ton Sai o poranku |
Leniwy wczasowicz |
A tu już poważnie w nadmorskiej bibliotece. |
Krabi |
Kolejny nurkowy dzień przed nami. |
Krabi |
Urwał się |
Plaża, drinki, muzyczka... |
Plaża w Railay |
Wiatr we włosach, dobrze że kupiłaś kapelutek. |
Sąsiad dobija się do domku |
Otoczeni przez skały |
Ruszamy przez skały na sąsiednią plażę |
Żeby nie było... my też się uczyliśmy. |
Ton Sai |
Małpie figle |
Posiedzieć sobie na palu |
Artystycznie (Szwagier to umi) |
Małpy na Railay |
Lubi sobie popatrzeć na kwiatki |
Mleczko kokosowe z bananem, czyli jak się zasłodzić po jednej łyżce. |
Krabi wiewiór - specjalnie dla Mini |
Czekamy na taksę |
Na łódce |
Widok na wschodnie Railay |
Ruszamy w dżunglę |
Trochę się zgrzaliśmy |
Zeszliśmy nie tam gdzie trzeba, więc na lagunę to sobie tylko z góry popatrzyliśmy. |
Dziś na obiad fasolka. Jedna fasolka wystarczy. |
Łobuzy |
Egzamin zdany, czas na świętowanie. |
Mój ci on! |
Niezłe miejsce na ślub. Bierzesz... biorę..., zaliczone! |
Wieczorny spektakl |
Porządeczek musi być |
Polska impreza na plaży - nowe twarze to Gosia, Monika, Daniel oraz Szymon. Pozdrawiamy! |
Pluski pluski |
Bananowo |
Przeczesując menu |
Ton Sai |
Ostatnie krabowskie ploty szwagrów. |
Ktoś tu miał ładniejszy domek? |
Ostatnie krabowskie ploty sióstr! |
Lekcja chóru na pożegnanie... Oj działo się działo! Widzimy się... w Meksyku? |
Jeden bilecik do Hat Yai poproszę. |
Kierowca lubi sobie potrzymać |
Luksusowo w Hat Yai |
Złap za nos |
Oj musi tu być pięknie. Lecąc nad północnym wybrzeżem Australii. Kiedyś tu wrócimy. |
Uluru z lotu Kuchów |
Filip już po szkole. Delegacja na czele z Michałem wykonała misję. |
Z kolą? Jak można tak beszcześcić zacny trunek. |
Cała Polska biega! Poczekajcie na Natalkę! |
Sydney |
No i nigdzie już się nie ruszymy. |
Sydney |
Podobno kręcili tu Matrixa, ktoś kojarzy? |
Sydney |
Jaka to była plaża? |
Ostatnia australijska wyżerka |
Będziemy za Wami tęsknić! Beata, Michał, Filip i Natalka - zapraszamy do nas. Musicie co nieco odmieszkać :) |
Ruszamy do Ameryki |
5-10 lipiec 2013 roku (331-336 dzień)
Pierwsze symptomy dziwacznego nastroju zaczęły się po powrocie z Birmy. Przesiedzieliśmy kilka dni w Bangkoku i jakoś tak nie mogliśmy ruszyć dalej. W końcu zapadła decyzja – Koh Tao i kurs nurkowy. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy, ale nasze nastroje tylko chwilowo uległy poprawie. W międzyczasie odezwali się do nas Gabi z Pawłem i tak od słowa do słowa umówiliśmy się na wyspie Koh Lanta. Na miejscu pusto i cicho. O ile z reguły cieszymy się jak nie ma tłoku i jest spokojnie, ale na tej wyspie życie zamarło. Nie było z kim zanurkować, a do tego trwa ramadan i do wieczora nie ma co jeść. Dopieszczamy się własnoręcznymi naleśnikami, jajeczniczką na boczku i frytkami, ale to wciąż za mało. Decydujemy się zmienić lokalizację – jedziemy na Langkawi – malezyjski bezcłowy raj oddalony raptem o 60 zł od Koh Lanta.
Wiatr we włosach - pędzimy jak paczki na pace. |
Pierwsza przeprawa promowa z Krabi w stronę Koh Lanta. |
Jajeczniczka na boczusiu (z Gabi i Pawłem). |
Tak wygląda plaża po sezonie. |
Na targu |
Po kąpieli i surfowaniu |
Paweł - mistrz frytkownicy! |
Deszczyk i wiaterek |
Odpływ |
Plażowe bungalowy |
"Dziś poproszę benzynkę do tej kreseczki" |
Dzień skuterowy - proszę zwrócić uwagę na dopasowanie kolorystyczne stroju modelki. |
Charakterystyczne skałki wystające z Morza Andamańskiego. |
19-25 czerwiec 2013 roku (315-321 dzień)
Po dość intensywnym czasie w Birmie w Bangkoku robimy sobie luźny tydzień. Leniuchowanie odchodzi całą gębą i tylko w sobotni wieczór razem z Radkiem, którego poznaliśmy nad Jeziorem Inle, udajemy się do czerwonej dzielnicy przyjrzeć się z bliska rozpuście. Na miejscu wszystko czego zapragniesz. Jak to mówią, żeby życie miało smaczek… Tu dodatkowo można mieć „2 w 1”. W głowie tylko rodziło się czasem pytanie czy uśmiechnięty od ucha do ucha klient idący pod rękę z piękną Tajką o dziwnie niskim głosie, będzie równie szczęśliwy, gdy obudzi się rano.
Po kilku godzinach opatrzyły nam się wyginające się dziewczyny, szczególnie, że z damskiej perspektywy bardziej smutne to niż seksowne, i wróciliśmy do hotelu. Nie było to Kac Vegas w Bangkoku, chociaż Radek nadal twierdzi, że jeszcze prześle nam zdjęcia. Żeby nie było, my też mu się odgrażamy!
Tajowie jak Francuzi - lubią żabki. |
Rozpoczynamy poszukiwania taniej maszyny. |
Z Radkiem na kolacji u Pań-Panów. |
Stwierdziliśmy, że to dobre miejsce na obalenie tajskiej łiski. |
W "niegrzecznej" dzielnicy. Może wstąpimy na lizaka? |
Wdzięczą się do turystów! |
Niegrzeczne |
Co kraj to obyczaj. |
Kac Vegas w Bangkoku: "Do którego klubu sprzedaliśmy Krzyśka?" |
Lampiony |
Koniec wypoczynku, czas na wypoczynek 2. |
26 czerwiec – 4 lipiec 2013 roku (322-330 dzień)
Plan na Koh Tao jest prosty – zrobić kurs nurkowy. Jak pomyśleliśmy tak też uczyniliśmy i tym oto sposobem daliśmy nasze pierwsze nury. Zanim to jednak nastąpiło zrobiliśmy sobie wycieczkę motywacyjną do najpiękniejszych miejsc snorklingowych wokół wyspy. Efekt motywacyjny nastąpił. Widoki były tak niesamowite, że już nie mogliśmy się doczekać jak to będzie wyglądało kilkanaście metrów niżej.
Płyniemy na wyspę. Ochroniarze też poszli spać. |
Nudności to rzecz normalna, więc kosz musi być okazały. |
Ktoś się tu chyba nie wyspał. |
Mae Haat - śniadanie w restauracyjce Paprika. |
Czas na tradycyjny obchód wyspy. |
Plaża Sairee. |
Ktoś chętny na buju-buju? |
Na plaży Sairee. |
Nadchodzą chmury |
Tu mieszkaliśmy podczas naszego kursu. Nawet idąc do pokoju można dać nura. |
Snorklowanie Sławy |
Zakręcony morski potwór |
Nasi lokatorzy na dywaniku. Z pewnością coś przeskrobali. |
Najtańsze i najsmaczniejsze śniadanie, czyli naleśniki w porcie. |
Plaża Mae Haat |
Na południowym wybrzeżu |
Dżungla |
Plaża Sai Nual |
Słońce ostro praży, więc lepiej zrobić czasem zdjęcie przez okulary. |
Gdzie podążasz Sławo?! Tam wilki jakieś... |
Żółw w Mae Haat |
Snorklowa wycieczka |
Przy zatoce rekinów |
Na wycieczce |
Wyspa Nang Yuan |
Wyspa Nang Yuan |
Idziemy na punkt widokowy |
Na szczęście nie było daleko. |
Wyspa Nang Yuan |
W stronę Japanese Garden |
Ależ pięknie pachniały |
Plażowy wyskok |
Na plaży Sairee |
Jeden z resortów w Sairee |
Do biegu, gotowi... |
Codzienne ogniowe sztuczki |
Pomiędzy nurkowaniami |
Tajemnica całkiem dobrej pływalności. |
Sprzęt już czeka |
Sława w ukryciu |
Chumphon Pinnacle |
Krzysiek po trepanacji czaszki a Sława z napompowaną twarzą - świetne zdjęcia Klaus! (Hälsningar) |